środa, 14 stycznia 2015

BOŻY DOM




Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych?
Drogoście bowiem kupieni.
Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym.
1 Kor 6, 19-20

Kupiłeś kiedyś dom, mieszkanie? Może zrobili to twoi rodzice?
Zanim zdecydujemy się na zakup nowego, wymarzonego mieszkania lub domu, lepiej sprawdźmy, czy na pewno wszystko jest jak należy — tak radzą mądrzy ludzie. Lepiej żeby się nie okazało, że w mieszkaniu pod nowymi panelami podłogowymi mamy ukrytego grzyba, lub że w nowym domu mamy lokatora z prawem dożywotniego korzystania z nieruchomości.
Możemy powiedzieć, że taki zakup wiąże się z wieloma ważnymi decyzjami. Wynikają one z faktu, że w tym domu trzeba będzie mieszkać, zwykle długo, czasem do końca życia.  Chcemy też właściwego sąsiedztwa.
Kto decyduje o wszystkich szczegółach związanych z zakupem, takich jak: w jakim miejscu, w jakiej dzielnicy, w jakiej części kraju? Na wsi, w mieście, poza miastem? Dom drewniany, czy murowany?  Nowy, czy z rynku wtórnego? A może do remontu? Jak duży, w jakim stylu, o jakim przeznaczeniu? Oczywiście decyduje ten, kto płaci!
Czy myślicie, że Bóg — wybierając nasze ciała na swoją świątynię — odpowiedział sobie na wszystkie możliwe pytania, że przewidział wszystkie skutki? Czy zastanowił się, czego tak naprawdę szuka?  Czy dokładnie sprawdził, w co inwestuje? Czy nie kupił „nieruchomościowego” kota w worku?
Czasami ktoś woli wybudować dom sam — tak właśnie zrobił Bóg, ale w jakimś momencie naiwne stworzenie pomyślało…  No i staliśmy się najemnikami (niestety z własnego wyboru, czyli ochotnikami) w armii wroga, w dodatku armii największego wroga, Uzurpatora.
***
Negocjacje były twarde, druga strona bezwzględna i stawka najwyższa z możliwych, ale miłość Stworzyciela była mocna jak śmierć, zdecydowana na wszystko. Czy to nie paradoks, że Bóg najpierw nas sobie stworzył, czyli już z tej racji jesteśmy Jego, a potem nas jeszcze wykupił, i to za jaką cenę!
Kto wykupił ciebie? — Jezus. W jaki sposób zapłacił? — Swoją krwią, swoim życiem. Kiedy Jezus umarł na krzyżu, odkupił nie tylko twoje ciało, ale także duszę i ducha, całego ciebie. Więc jeśli jesteś kupiony, to należysz do Właściciela. Koniec, kropka. Już nie stanowisz o sobie.
Zaraz, zaraz, powiesz. Czy ja nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie? Przecież nie jestem jakimś przedmiotem!  Ależ tak, masz wiele do powiedzenia, a właściwie to ty decydujesz!
Cała ta historia jest niezwykła, można powiedzieć: nie z tej ziemi! Ale najbardziej niezwykła jest transakcja wykupienia człowieka przez Boga! Jezus zapłacił najwyższą cenę, ale decyzję pozostawił człowiekowi. No właśnie. Transakcja została sfinalizowana w momencie, w którym ty zdecydowałeś, że chcesz zostać własnością Jezusa, kiedy oddałeś mu swoje życie. Nazywa się przymierzem.  Kupno zostało potwierdzone przymierzem wiecznym. To nie byle jaka umowa kupna-sprzedaży. To nie jakiś tam kontrakt, który można unieważnić lub renegocjować jego warunki.  To totalne wykupienie! Teraz już nie masz do siebie żadnych praw. Bóg ze swej strony zrezygnował z wszystkiego i jednoczenie zrobił absolutnie wszystko, ale może też wszystkiego zażądać od ciebie — na tym polega przymierze.
Jeśli ktoś coś kupił i zapłacił, ta rzecz należy do niego. Nikt inny nie ma do niej prawa. Cena jest odbiciem tego, jak bardzo nabywcy zależało na jej zakupieniu. Im wyższa cena, tym bardziej nabywcy na niej zależało. Dlaczego? Bo uznał, że jest tego warta. Paweł apostoł dokładnie wiedział, o czym mówi, kiedy pisał do wierzących w Koryncie: Drogoście bowiem kupieni.
To, do czego przeznaczy dom i jak go urządzi, zależy wyłącznie od Właściciela. (…) ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych.
Czy można jaśniej określić warunki?
Ale oprócz naszego ciała indywidualnego jest też zbiorowe ciało Chrystusa, którego On jest Głową i Właścicielem, co też ma swoje konsekwencje, że wspomnę o jednej.  
Może nam się nie podobać osoba w kościele, ale musimy pamiętać, że to jest Boży dom i to Bóg decyduje o każdym nawet najmniejszym detalu. Głupio byłoby się kiedyś przekonać, że osądziliśmy i pogardziliśmy, a może nawet odrzuciliśmy lub wyrzuciliśmy część wyposażenia Bożego domu. Po prostu my uznaliśmy, że ta część się nie nadaje, wręcz nie pasuje do wystroju wnętrza domu, że psuje jego charakter. A może po prostu do końca nie poznaliśmy gustu [czytaj: SERCA] Właściciela? Najwyraźniej jednak przeoczyliśmy fakt, że decyduje TEN, kto zapłacił za dom i do kogo on należy wraz z całym wyposażeniem.
W wielkim zaś domu są nie tylko naczynia złote i srebrne, ale też drewniane
i gliniane; jedne służą do celów zaszczytnych, a drugie pospolitych
(2 Tym 2, 20).

Raczej nawet niezbędne są dla ciała te członki, które uchodzą za słabsze;
(1 Kor 12, 22). 
Warto pamiętać, że to samo przymierze, które wprowadza nas w osobistą relację z Bogiem, wprowadza nas w relacje z Bożymi ludźmi. Zatem relacja z wierzącymi jest też oparta na przymierzu. W chwili, w której wchodzisz w przymierze z Bogiem, po prostu wchodzisz w przymierze z ludźmi Boga. Nie możesz powoływać się na relację z Bogiem na bazie przymierza, a jednocześnie odrzucać relację z tymi, z którymi On jest w przymierzu. Przymierze zawsze ma dwa kierunki: pionowy — z Bogiem i poziomy —  z ludźmi.  Tak jak Izrael w Starym Przymierzu (zapoczątkowanym na górze Synaj), tak my w Nowym Przymierzu (zapoczątkowanym podczas Ostatniej Wieczerzy) mamy szczególne obowiązki i przywileje względem siebie jako ludzie przymierza, ale o tym, jaki savoir-vivre obowiązuje w Bożym Domu, może następnym razem.

Anna Rutkowska